Oto Mass Effect 3 PBF!
Żniwiarze już zaczęli zbierać pierwsze rasy. Pokonać ich będzie można jedynie działając razem. Waśnie, spory i wrogość tylko ułatwią im pracę. Zostań N7, Widmem lub zwykłym bandziorem czy najemnikiem.
Nie jesteś zalogowany na forum.
Nie miała zamiaru usiąść, ale gdy wszyscy tak wlepili ślepia w drzwi usiadła zastanawiając się co się dzieje.
- co jest grane?
Zapytała wpatrując się w niego w milczeniu.
Offline
- Popatrz, a się dowiesz - Gdyby nie budowa szczęk, Duch zapewne by się uśmiechnął. Rozciągnął się, jakby nic sobie nie robił z tego, jak zareagowali goście.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Przyjrzała się z uwagą twarzy Ducha. Wydawał się być...zadowolony? Odwróciła się w stronę drzwi dopiero po dłuższej chwili. Zaciekawiona co zobaczy przed sobą. Dłoń ułożyła ukradkiem na swojej broni, będąc w gotowości mogłaby chociaż na moment zareagować gdyby coś się wydarzyło.
Offline
Wszedł jakiś turianin, przy obstawie dwóch ludzi w garniturach. Był wysoki nawet jak na turianina, dobre pół głowy wyższy od normy. Do tego jego skóra była czarna jak węgiel, niespotykany odcień u turian. Chwile porozmawiał z szefem sali i zaraz zajął jeden z najlepszych stolików.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
- To on.
Odezwała się unosząc brew. Musiała przyznać, że faktycznie budził respekt i pewną...dozę grozy. Mimo to Vici przyjęła to normalnie nad wyraz normalnie jeśli porównać to z ciszą jaka zapanowała.
- Chyba z jego powodu nie będziemy tutaj siedzieć?
Odezwała się unosząc nieco brew.
Offline
- Chciałaś wiedzieć kim jest Mroczny Książę? Chciałaś. Więc napatrz się do woli. On trzyma tu wszystko za mordę, chociaż zachowuje się tak, jakby panowała tu idealna demokracja.
Rzucił kilkanaście kredytów na stół.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
- Trzyma Was w szachu. Brawo. Tyko co będzie z jego "królestwem" gdy go zabraknie?
Uśmiechnęła się zadziornie podkreślają ostatnie zdanie. W końcu by wszystko trzymało się całości władza z biegiem czasu musi zostać przekazana. A co jeśli władcy zabraknie? Z Demokracji zrobi się jeden wielki burdel, gdzie każdy każdemu będzie skakał do gardła.
- Z tego co widzę przeciętny, nieco inny Turianin niż tych, których widziałam. Nic wielkiego.
Wzruszyła ramionami. Ona? Ona była cholernie inna niż wszystkie ludzkie kobiety. Już samo jej podejście, pewność siebie i zdecydowanie dawało do myślenia. Nie każda kobieta miałaby odwagę powiedzieć to w obecności tylu osób i w miejscu gdzie jeden nietakt może kosztować ją życie. Vici była inna i chociaż nie przyznawała się sobie do tego to jednak nie można było jakoś przejść obojętnie obok niej. Tak samo jak obok Ducha. Tych dwoje było zupełnie przeciwnościami a jednak.
Offline
- Kompania wolnych strzelców da sobie radę. Dość powiedzieć, że Cerberus tu nie wparował. A Księcia trzeba poznać, żeby wiedzieć, czym się wyróżnia.
Wyciągnął papierosa i zapalił, głęboko zaciągając się dymem.
- Ale radzę ci, nie staraj się go poznać. Tylko z pozoru wygląda na miłego faceta.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Uniosła wzrok wpatrując się bezczelnie w Księcia.
- Na moje, zabiłby gdyby dowiedział się że ktoś postępuje nie po jego myśli. Do tego, jest chamski...gburowaty. Ma charakter prawdziwego władcy. Jednym słowem jedna wielka bomba, która eksploduje gdy się tego najmniej spodziewasz.
Odezwała się przenosząc wzrok na Ducha. Czy się myliła? Może, jednak niekiedy kobiety aż lgnęły do takich Bad Boys może i Vici do takich należała? Wszak wiedziała, jak na Ziemi wyglądały takie związki ale tutaj? Może nie odbiegały aż tak bardzo od realiów Ziemskich.
- Tak czy inaczej, nie mam zamiaru go poznawać. Wątpię by zainteresowała go zwyczajna ludzka dziewczyna.
Wzruszyła ramionami skinęła na kelnera i poprosiła jeszcze o wino. Musiała przepłukać tego steka.
Offline
- Nie znasz go, więc lepiej nie oceniaj.
Kelner podał ci wino.
- Dzięki temu unikniesz wielu problemów w późniejszym życiu, i nie tylko w sprawie Księcia. Jesteś gotowa?
Duch w zamyśleniu potarł bliznę pod okiem.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Wzruszyła ramionami, jak wspomniała nie miała zamiaru nikogo poznawać. Trzymała się z dala i tak miała zamiar postępować dalej. To, że Duch przypałętał się do niej gdy była wstawiona to inna bajka. Sama żadnego kroku by nie zrobiła. Gdy zapytał czy jest gotowa skinęła głową. W końcu na wyjście jest gotowa w każdej chwili. Wypiła duszkiem kieliszek i odstawiła go na stolik zostawiając kilka kredytów.
- Jasne jestem.
Offline
Wstał, i ruszył ku drzwiom, kiedy Książę na niego skinął dłonią.
- Poczekaj na mnie na zewnątrz - Rzucił Duch, i zbliżył się do władcy Walhalli. Zaczęli o czymś rozmawiać przyciszonymi głosami.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Chyba sobie żartował. Jeśli myślał, że będzie spełniać jego rozkazy. Gdy Książę skinął głową ta ani drgnęła z miejsca. Stała z założonymi ramionami i czekała w milczeniu. Bacznie obserwując mężczyzn w gajerkach. Wyglądali zabawnie stojąc tak. Przez myśl przeszło jej, że Książę wygląda jak mafiozo, gruba ryba, której pilnują za wszelką cenę a gdy tylko ktoś spojrzy nie tak zostaje uziemiony. Tutaj jednak było nieco inaczej.
Offline
Chwile porozmawiali, w końcu Duch skinął głową i odszedł. Wyszedł z restauracji nie oglądając się na ciebie. Sam Książę, mimo że cię widział, nie zdradzał zainteresowania twoją osobą.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Gdy minął ją bez słowa ta chwilę stała przyglądając się jeszcze przez chwilę ciemnoskóremu by po zaledwie minucie odwrócić się na pięcie i ruszyć za Duchem.
- Czego chciał?
Zapytała zaraz idąc niemal mu po piętach.
Offline
- Sprawy zawodowe.
Rzucił i szedł dalej w milczeniu. Prowadził Cię samym skrajem posiadłości Księcia.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
- Zawodowe?
Uniosła brew i spojrzała na otoczenie dookoła nich. Nie szli tą samą drogą co nie spodobało się Vici. Przystanęła w miejscu.
- Gdzie idziemy? To nie jest droga powrotna.
Offline
- Jest. Tylko, że tym razem nie pchamy się przez sam środek rynku. Idziesz ze mną, czy wolisz sama się tu kręcić?
Nie zatrzymał się ani na chwilę.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Westchnęła pod nosem i skierowała się za nim. Co ona robiła? Nie znała go, a ruszyła za nim tylko dla tego, że potrzebowała kasy, musiała jakoś przetrwać. Po chwili zebrała się w sobie i ruszyła za nim w milczeniu.
Offline
Nadal prowadził Cię bokiem Walhalii. Nie rozmawiał z Tobą o niczym, pogrążony był we własnych myślach. Nawet przyśpieszył kroku.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
- Możesz mi wyjaśnić co się stało?
Wycedziła w końcu nie mogąc znieść tej ciszy. Do tego przyspieszył kroku.
- Czego on chciał dowiem się w końcu? Jeśli masz zamiar milczeć całą drogę to po prostu cofnę się w cholerę i pójdę tak jak mnie tutaj przyprowadziłeś.
Ryknęła zatrzymując się w końcu.
- Nie jestem do cholery Twoim żołnierzem! Więc jeśli mam Ci pomóc chce wiedzieć co jest grane!
O tak, nerwy zaczęły jej puszczać. Milczenie Ducha tylko dodawało jej kopa wściekłości a to nie znaczyło nic dobrego.
Offline
Wzruszył ramionami kontynuując marsz.
- Powiedziałem ci wszystko, co powinnaś wiedzieć o misji. To, o czym rozmawiałem z Księciem, nijak miało się do Zaćmienia. A ja szanuję jego prywatność.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
- O tak, bo jak chcesz się dostać w odpowiednie miejsce to najlepiej do głupiej Victorii zagadać, podpita zgodzi się na wszystko! Zrób, podaj pozamiataj!
Wycedziła wściekła.
- Serdeczne dzięki, sama trafię do wyjścia!
Fuknęła wściekła i ruszyła w przeciwną stronę kierując się tak, jak tutaj trafili. Miała tylko nadzieję, że zapamiętała drogę. Wściekła aż ją nosiło, musiała odsapnąć. Musiała gdzieś wylać swoją wściekłość dla tego zdecydowanym krokiem ruszyła w stronę restauracji by potem obrać drogę powrotną do przejścia do Omegi.
Offline
Boczne rejony tajnej bazy wiły się i kręciły. Po marszu, jaki zrobiłaś w drodze powrotnej, powinnaś być już co najmniej przy rynku. A ty nadal kluczyłaś w zaułkach, które znali najprawdopodobniej tylko Duch, Mroczny Książę i strażnicy.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Szłam, a tutaj nic. Ni widu, ni słychu rynku nie mówiąc już o restauracji w której byli jakiś czas temu. Zacisnęła pięści z wściekłości zdając sobie sprawę, że właściwie znalazła się na terytorium wroga bez wsparcia. Pięknie. Do tego ścieżka którą szła powinna już dawno pokazać rozwidlenie czy jeden diabeł wie co. A miast tego miała przed sobą zaułki i kręte rozwidlenia.
- Kurwa mać.
Zaklęła pod nosem przystając zrezygnowana. Była pewna, że szła dobrze a teraz...teraz czuła się dziwnie nieswojo.
Offline
- I co, nadal chcesz sama szukać drogi?
Duch znikąd pojawił się metr przed tobą, zauważyłaś go dopiero, gdy odpalał kolejnego papierosa.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Usłyszała go niemal obok. Nie myliła się, nie oszalała. Jednak stał obok.
- Szłam tą samą drogą. Nie rozumiem...mniejsza. Wyprowadź mnie.
Parsknęła pod nosem
Offline
- Zanim zaczniesz się na mnie złościć, to poznaj te korytarze. Potem będziesz mogła sama po nich chodzić.
Obrócił się, i ruszył dokładnie w tym samym kierunku, w którym chciałaś iść. Po chwili jednak zniknął po lewej, jakby wszedł prosto w ścianę.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Uniosła na niego wzrok bez słowa kierując się za nim. Była wściekła.
- Daruj sobie.
Parsknęła wściekła pod nosem. Zdała sobie właśnie sprawę, że wpakowała się w niezłe bagno. Widziała grubą rybę, znała Ducha...mogłaby nieźle sobie zasłużyć, jednak dla niej by to oznaczało pewną śmierć. Zdradzi Ducha, zginie. Zdradzi Zaćmienie...zginie. No i co ona miała zrobić? Wybrała więc mniejsze zło. Nie wiedzą, nie dowiedzą się. Będzie bezpieczniej dla niej.
Offline
Weszłaś w przejście, które niewprawne oko mogło łatwo przeoczyć. Tutaj prosty tunel kończył się pięcioma rozwidleniami. Duch wybrał skrajny po prawej, potem jeszcze kilka razy wszedł w takie przejścia. Po chwili marszu wróciliście pod tą samą bramę, którą tu weszliście.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Tunele, jeden za drugim jak owoce na drzewach wyrastały niespodziewanie przed jej oczyma. Miejsce gdzie naprawdę można się zgubić i zabłądzić. Na szczęście po chwili udało się dotrzeć na miejsce. Widząc bramę odetchnęła z ulgą. Musiała się wydostać i znaleźć w końcu w domu. Wykona zadanie i będzie mogła odetchnąć z ulgą, która mieszać będzie się jej z poczuciem winy. Ale co jej tam. W końcu oderwie się od tego wszystkiego chociaż na chwilę.
- Widzimy się ostatni raz?
Zapytała przyglądając się mu z zadumą.
Offline
- A co, masz ochotę częściej oglądać moją paskudną gębę?
Wyprowadził Cię za bramę, ten sam kroganin nadal siedział przy ognisku, które paliło się na stacji.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
- Jeśli wytrzymujesz moje zrzędzenie czemu nie.
Roześmiała się przyglądając się kątem oka siedzącemu przy ognisku.
- Zatem do następnego.
Dodała oddalając się o ile jej nie zatrzymał.
Offline
Kroganin mruknął coś pod nosem, ale nie dosłyszałaś co dokładnie. Duch jednak się odezwał do ciebie.
- Zabiorę się z Tobą, w takim razie. Nie mów o mnie za dużo, wymyśl historyjkę, że spotkałaś mnie w barze i zaoferowałaś dołączenie do Zaćmienia.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Uniosła wzrok przyglądając się mu w końcu jednak skinęła głową i z westchnieniem machnęła dłonią by ruszyli. Gdy znaleźli się niemal przed bazą. Vici na widok strażników tylko się uśmiechnęła pod nosem podchodząc bliżej.
- Mój brat, Thomas. Wspominałam Wam, kiedyś że szuka zarobku. Zaoferowałam mu dołączenie. Dzisiaj nie, ale jutro pomówi z odpowiednimi osobami.
Dodała z lekkim uśmiechem puszczając oczko do stojącego nieopodal strażnika. Ten skinął głową wpuszczając ich do środka. Gdy się oddalili na bezpieczną odległość skinęła głową.
- Masz to czego chciałeś.
Offline
- Ładny mi brat, człowiek i turianin. Z czyjej matki takie rodzeństwo, krogan?
Mruknął pod nosem ale wszedł do posterunku i bezbłędnie odnalazł trasę do koszar. Tam zajął wolną pryczę i położył się na niej wlepiając wzrok w sufit.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
- lepiej byś podziękował za pomoc a nie pierdolił farmazony. Masz misję do wykonania więc działaj. Nie jesteś tutaj by leżeć.
Parsknęła pod nosem.
- Na straży stał jeden z największych babiarzy jakbyś jeszcze nie zauważył. Pokaż mu odrobinę biustu, uśmiechnij się jest Twój. Nie obchodzi go czy jesteś moim bratem, kuzynem czy kochankiem.
Wycedziła ciskając na pryczę swoją broń. Musiała odpocząć. Zmęczenie dawało się jej we znaki.
Offline
- Mam misję, mam także czas. Mówiłem Ci już, muszę najpierw ich namierzyć.
Wyciągnął się.
- Owijasz sobie wszystkich wokół palca, co?
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
- Na tym polega przetrwanie. Nie owiniesz nie masz szans przetrwania.
Mruknęła poprawiając się na pryczy.
- Moi rodzice zginęli zostawiając mnie z braćmi. Nikt nigdy nie pytał mnie o rodzeństwo nie licząc przybycia tutaj.
Szepnęła cicho.
- Moi prawdziwi bracia gdzieś się szlajają, niestety nie wiem gdzie.
Offline
- Czyli jestem wyjątkiem?
Zaśmiał się metaliczne. Potem nagle przerwał i wsłuchał się w twoje słowa.
- Wiem jak to jest - Powiedział dość niskim, jak na turian, głosem - Ale może mi o nich opowiesz?
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
- Tylko sobie nie pochlebiaj za bardzo co
Roześmiała się pod nosem i na chwilę zamilkła.
- Miałam wtedy ja wiem...szesnaście lat...pamiętam, że rodzice zostali zamordowani. Moja matka była medykiem...uczyłam się od niej, pomagała takim jak Wy. Znaczy się...nie tylko, bo i legalnie też pomagała. Nigdy nie odmówiła pomocy innym. Może to właśnie przez to straciła życie w raz z moim ojcem. Nie wiadomo kto dopuściła się tego czynu. Jednak stało się. Zostałam sama z czwórką braci. Tak, tak jestem jedyną rodzynką w gronie męskim. Pewnej nocy, gdy uznali że jestem na tyle silna by się zająć sobą odeszli. Każdy z nich podjął pracę. Niestety nie wiem gdzie są. Może gdybym wiedziała byłoby o wiele łatwiej. Co miesiąc najstarszy z braci przelewa mi kredyty na przetrwanie. A ja...ja wykorzystuję na tyle co tylko mogę to czego nauczyła mnie moja matka.
Uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienie o matce, z którą w ciemnych wilgotnych zaułkach niosły pomoc nie tylko swoim, ale i innym rasom.
- Jak widzisz, jestem zdana na siebie. Braci nie widziałam od przeszło rok czasu. Tuż po morderstwie rodziców może po pół roku jak minęło odeszli wszyscy.
Offline
- Na Omedze każdy ma własną historię. Między innymi Omega jest właśnie tym, czym jest dzisiaj. Chociaż większość osób nie zdaje sobie sprawy z tego, jak jest naprawdę.
Odpiął karabin szturmowy z pleców, rozłożył go i położył sobie na brzuchu.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
- może...dla mnie to tylko miejsce, gdzie mogę jakoś przetrwać.
Wzruszyła ramionami.
- Gdybym mogła polepszyłabym sobie nawet za cenę własnego życia.
Mruknęła przymykając powieki.
Offline
- Błędni rycerze zdarzają się wszędzie.
Wzruszył ramionami Duch.
- A na przyszłość powiedź, że jestem starym znajomym. Felcius, czy coś.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Nie odpowiedziała bo po chwili odleciała w objęcia morfeusza.
Offline
Obudził cię kop wyrzucający się z łóżka, i ryk dowódcy na uchem.
- Wstawaj! Ile będziesz spać?!
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Runęła jak długa przydzwaniając prosto w posadzkę pod nią. Z jękiem zebrała się i spojrzała na dowódcę z wściekłością.
- Co pali się?!
Mruknęła pod nosem pocierając twarz i spojrzała na dowódcę z przymrużeniem powiek.
Offline
- Jak mówię, że masz wstawać, to nawet żeby atomówka wybuchła zaraz pod twoim łóżkiem, masz się zerwać, i gnać na apel! Juuuuż!!!
Zły jak osa człowiek pokazywał ręką drzwi.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Wywróciła oczyma ale posłusznie pognała na apel kierując się w stronę wyjścia, ziewając jeszcze i drapiąc się w prawy pośladek.
Offline
Na zbiórce była już cała obsada posterunku, nawet Duch stał gdzieś w tylnym rzędzie.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
[ Wygenerowano w 0.222 sekund, wykonano 10 zapytań - Pamięć użyta: 2.31 MB (Maksimum: 2.82 MB) ]