Oto Mass Effect 3 PBF!
Żniwiarze już zaczęli zbierać pierwsze rasy. Pokonać ich będzie można jedynie działając razem. Waśnie, spory i wrogość tylko ułatwią im pracę. Zostań N7, Widmem lub zwykłym bandziorem czy najemnikiem.
Nie jesteś zalogowany na forum.
Podeszła do niego szybkim krokiem i usiadła na wprost po czym od razu spokojnym głosem powiedziała.
- Co się dzieje? Dlaczego mi nic nie mówisz? Nie ufasz mi? I nawet mi nie mów, że nic bo mam oczy i widzę, że coś się stało - Mówiąc to wzięła go za rękę i wbiła wzrok w jego oczy chcąc go rozczytać.
Offline
Uciekł wzrokiem w bok i rzucił papierosa do szklanki z wodą.
- Miałem rodzinę... Byłem kiedyś w SOC. Rozbiłem szajkę gangsterów, całe szczęście, że nie byli od tych dużych graczy. Ale jednak ktoś zdołał uciec, nie osądzili go. Zabił mi rodzinę... Rodzice, żona, dwójka dzieci... Sprowadziłem ich na Cytadelę żeby zaznali innego życia, lepszego... Miałem ich chronić jako miejscowa policja ale zamiast tego... Dopadła ich zemsta. Musiałem uciec, oderwać się od tego... Wstąpiłem do armii.. Resztę znasz.
Podniósł twarz do góry, całą zalaną łzami. Jego oczy zmieniły kolor na bardzo jasny odcień niebieskiego.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Podeszła do niego, przytuliła go i objęła mocno. Przeszedłeś piekło... Otarła i scałowała jego łzy. Pocałowała go czule w czoło. Nie wiedziała co powiedzieć więc milczała tuląc go do siebie mocno. Sama też się rozpłakała domyślając się jaki musiał to być dla niego wstrząs.
Offline
Wsunął głowę pod twoje ramię i rozpłakał się już całkiem. Mocno Cię przytulał cały dygocząc.
- Kocham Cię... Możemy mieć dziecko ale... Może trochę później, co...?
Pogłaskał Cię po policzku mocno zaciskając szczęki.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Mocno go przytulała głaskając uspokajająco.
- Kocham Cie i rozumiem... - Odpowiedziała całując go czule w czoło. Otarła jego łzy.
- Kiedyś, kiedyś tam w bardzo dalekiej przyszłości - Odpowiedziała na jego pytanie na szybko ocierając łzy.
- Kochanie, jesteś całym moim światem... I zrobię dla Ciebie wszystko... - Powiedziała głaszcząc go po policzku.
Offline
Uspokoił się już i popatrzył na ciebie nadal mokry od łez.
- Już dobrze... Zjedzmy coś... Co byś chciała...?
Wciągnął głośno powietrze.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Otarła je i mocno go przytuliła.
- Jak się czujesz? - Zapytała nadal go obejmując i głaszcząc.
- Chyba nic w siebie nie wcisnę. Zatrułam się kawą jak rozmawiałam z Taitą...
Offline
- No jasne, rozumiem... Już mi lepiej, najważniejsze dla mnie jest to...
Położył dłoń na twoim sercu lekko się uśmiechając i mrużąc oczy.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Głaskała go po policzku patrząc mu przy tym w oczy jakby szukała potwierdzenia, że czuje się już lepiej.
- Dla mnie też... - Powiedziała naśladując jego gest uśmiechając się lekko przy tym.
- Zawsze będę przy Tobie, nieważne co będzie się działo.
Nadal stała obejmując go czule i mocno. Czas się dla niej zatrzymał.
Offline
Dotknął swoim czołem twojego, tak jak ocierają się koty o swoich właścicieli. Uśmiechnął się kradnąc ci całusa.
- Kocham Cię...
Usiadł na krześle i posadził Cię na swoich kolanach.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
- Ja Ciebie też bardzo - Odpowiedziała obejmując go za szyję i kradnąc mu całusa.
- Nie byłeś głodny czasem? - Mówiąc to zaczęła go głaskać po jego grzebieniu jedną ręką.
Offline
Zaśmiał się cicho i obejmując Cię w talii jedną ręką zaczął jeść trzymając widelec w drugiej.
- Co chcesz robić do przylotu tego znajomego?
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
- Masz jeszcze jakieś sprawy do załatwienia? - Zapytała zastanawiając się co jeszcze musi załatwić. Medykamenty miały być jutro, z pilotem miała się dopiero skontaktować...
- Wydaje mi się, że mamy parę godzin luzu... Martwi mnie trochę co z tym pilotem bo mam tak genialne wyczucie czasu, że zadzwoniłam nie w porę, jak uciekał przed Żniwiarzem... - Mówiąc to zerknęła na wiadomości w kluczu. Wpadło jej do głowy kilka pomysłów, to jest strzelnica, tor przeszkód, park linowy, ścianka i tym podobne. Nakierowanych szkoleniem WiDMO nie wiedziała jednak czy są takie miejsca. Pocałowała go w policzek.
Offline
- Jasne, rozumiem. Na pewno będzie dobrze, zobaczysz. Więc co w tym czasie luzu chcesz zrobić?
Omni-klucz świecił pustkami, nikt się nadal do ciebie nie odzywał. Szybko skończył jeść i opłacił rachunek czekając na Twoją decyzję.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Nie miała za bardzo pomysłu co by tu zrobić. Potarła czoło i zapytała:
- Miasto czy do Ciebie? Nie ważne gdzie, byle z Tobą - Dodała i skradła mu całusa.
Offline
- Mi tam obojętne. No dobra, ludziska patrzą i już szykują kamery...
Zaśmiał się a potem zsunął Cię ze swoich kolan i wstał.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Zaśmiała się i ponownie skradła mu całusa. Wzięła go za rękę.
- Zatem do Ciebie - Powiedziała i rozglądnęła się ostrzegawczym wzrokiem po sali po czym pociągnęła go w stronę wyjścia i jego mieszkania.
Offline
Kilku obecnych uśmiechnęło się pod nosem i znacząco kiwało głowami czy mrugało.
- To idziemy.
Wziął Cię pod ramię i powoli poprowadził Cię do swojego mieszkania.
- Tarka.
Kribb zatrzymał się gwałtownie patrząc na jakiegoś salarianina stojącego w bocznej alejce
Było tam tak ciemno, że można było rozpoznać jedynie zarys postaci.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Zatrzymała się omal się nie wywalając i również popatrzyła w tamtym kierunku.
- Co się stało? - Zapytała mając złe przeczucie. Cholera, trzeba było wziąć pistolet.
Offline
- Nic się nie stało, to jakaś pomyłka.
Kribb Cię pociągnął chcąc odejść.
- Daj spokój Tarka, wszędzie poznam te twoje blizny. Powiesz mi czemu reaktywujesz chłopaków?
Kribb zacisnął usta i spojrzał przed siebie udając, że nie słyszy.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Szła równo z nim jednak ten niepokój nie dawał jej spokoju. Zaczęła kombinować jak wybrnąć z tej sytuacji i zastanawiać się jak zaszantażować salarianina żeby dał im spokój. Rozglądnęła się po okolicy chcąc namierzyć jakieś służby porządkowe.
Offline
Nieopodal stał radiowóz z dwiema policjantami w środku na przerwie śniadaniowej. Po chwili w następnym równie ciemnym zaułku pojawił się salarianin z tym samym głosem.
- Nie uciekaj Tarka, gliny ci nie pomogę. Odpowiedz mi wreszcie. Wszyscy są ciekawi twoich planów.
- "Wszyscy"...?
Zatrzymał się pytając nieco lękliwie.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Schyliła się niby poprawiając buta i biorąc do ręki cokolwiek z czego mogła zrobić flarę. Podniosła się i ponownie wzięła go pod rękę drugą jak gdyby nigdy nic wkładając do kieszeni i ściskając w niej kamień czy cokolwiek to było. Namierzyła wzrokiem radiowóz. Po czym zaczęła się rozglądać czy nie są otoczeni.
Offline
Poza zwykłymi przechodniami nikt nie wyglądał podejrzanie a wiele tych osób nie było. Kribb westchnął ciężko i stanął naprzeciw salarianina.
- Skończyłem z tym. Z Błękitnymi, z Zaćmieniem, z Omegą, ze wszystkim. Mam teraz swoje sprawy a wy mnie w nic nie wkręcicie.
- Oj Tarka, Tarka... Szef się boi, że zakładasz własną ekipę zaraz pod jego bokiem...
- Słuchaj ty żółta muchołapko! Nie wracam do was a oni przychodzą z własnej woli! Spłacają swoje długi! Jasne?!
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
- Zatem przekaż swojemu szefowi niech się zajmie lepiej Żniwiarzami i daj nam wreszcie święty spokój - Powiedziała stanowczo.
Offline
- Ściągnij smycz tej swojej niebieskiej ośmiornicy. Mam tu coś dla ciebie.
Rzucił jakąś torbę pod nogi Kribba. Ten zajrzał do środka.
- Poważnie? Aż tak jest źle?
- Niestety. Po spłaceniu długów to będzie koniec. Omega jest już podzielona a Aria siedzi na Cytadeli. Lepiej na siebie uważaj, niedługo wszystko może się skończyć...
Rozpłynął się w mroku zaułka.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
- Co się dzieje? - Zapytała Kribba rozglądając się wokół.
Sprawdziła godzinę i wiadomości na kluczu oraz wyrzuciła kamień.
Offline
- Jak się zaraz stąd nie wyniosę to zaczną na mnie polować.
Podał ci starą skórzaną torbę. W środku był nowy pochłaniacz ciepła i dwa plastikowe kredyty, każdy o nominale jeden.
- Mieliśmy taką starą umowę kiedy panował pokój między kolejnymi wojenkami. Jak ktoś z Zaćmienia dowie się o polowaniu na członka Błękitnych to zostawia taki znak. I na odwrót, my też tak robiliśmy. Prawie mnie zabili jak to wyszło na jaw. Chodź, musimy się spakować i od razu uciekać.
Nikt nawet nie zwrócił uwagi na waszą dziwną parę stojącą na środku drogi i krzyczącą w alejkę.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
- W coś ty się wpakował? - Zapytała ciągnąc go do jego mieszkania i biegnąc przy tym.
Gdy dotarli na miejsce szybko spakowała ich oboje i usiłowała wywołać znajomego pilota z klucza.
Offline
Nie odbierał połączenia, ciągle tylko brzmiał dźwięk próby nawiązania kontaktu.
- Uruchomiłem swoje stare kontakty. Ludzie, broń, amunicja, medykamenty, placówki. Przynajmniej część z tego chciałem załatwić ale jakoś zwróciłem na siebie uwagę. Wziął niewielki pakunek ze swoimi rzeczami i stanął w progu.
- Masz jakiś statek?
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Nagle ją oświeciło.
- Kurwa, szukałam nie w tym mieście co trzeba, dlatego go nie znalazłam... - Powiedziała robiąc facepalma. Musieli się zatem dostać do miasta gdzie studiowała. Wzięła swoją torbę lekarską do której spakowała wszystkie swoje rzeczy i drugą, w której miała pancerz. Pistolet schowała za pasek pod kurtkę, którą założyła na siebie. Podeszła do niego i wzięła go za rękę. Gdy wyszli z mieszkania skierowała się na parking taksówek gdzie złapała pojazd. Podała kurs na znajome sobie miasto.
Offline
- Ale czemu tam lecimy? Mieliśmy czekać na tego twojego pilota.
Taksówka pomknęła przez miasto głównymi ulicami i wypadła na tereny leśne. Wysokie drzewa i inna dzika roślinność przysłaniała widok na pięć metrów, jedynie kawałki połaci dżungli były wycięte na rzecz stworzenia dróg czy tartaków na sprzedaż cennego drewna.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
- Mieliśmy ale nie odbiera ode mnie telefonów. Jak już się uda mi do niego dodzwonić powiem mu, że jesteśmy w mieście, w którym go poznałam więc będzie wiedział gdzie. W Nos Astra na niego czekać nie możemy. W razie gdyby... To w tamtym mieście znajdę nowego pilota do mojego statku, o ile tam jeszcze jest - Odpowiedziała nerwowo pocierając czoło. Obawiała się, że straciła pilota. Skradła mu całusa.
- Jak tam będziemy to nie Elana tylko Sellia - Szepnęła przypominając mu o zmianie tożsamości.
- Nie byłam tam nie wiadomo jak popularna ale są osoby, które mnie znają i nie chcę żeby czasem mnie znalazły bo nie wiem co zrobią, czy nie wydadzą mnie. Zwłaszcza, że nie wszyscy mnie lubili.
Offline
- A jeśli utkniemy tam na dobre? Skąd masz pewność, że statek nadal tam jest?
Minęliście pierwszy znak informujący, że do celu zostało ponad trzysta kilometrów.
- Będę pamiętać o twojej nowej tożsamości ale na własne życzenie skomplikowałaś sobie życie. Nie prościej było odejść?
Odpalił omni-klucz i coś w nim stukał.
- Ja tak zrobiłem i mam jeszcze kilku znajomych w armii. Skoro gangi depczą mi po piętach to może chociaż oni mi pomogą. Broń pewnie dostaniemy ale nie wiem jak z całą resztą, szczególnie z pochłaniaczami.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
- Zawsze możemy załapać się na jakiś statek tak jak to zrobiłam przylatując tutaj do Ciebie - Odparła i ponownie spróbowała wywołać pilota.
- Prościej, problem w tym, że nie było możliwości bo jakbym tylko o tym wspomniała to bym wylądowała w więzieniu wojskowym bo mamy wojnę teraz i nie dadzą Ci tak po prostu odejść. To był jedyny sposób - Odcięła się zdenerwowana. O dziwo po raz pierwszy w życiu miała ochotę zapalić.
- Miałam je dostać jutro ale teraz to może być problem... - Mówiąc to zaczęła się zastanawiać jak odebrać potrzebne rzeczy.
Offline
- Dlatego lepiej nie palić za sobą wszystkich mostów.
Nadal grzebał w omni-kluczu, byliście już w połowie drogi. Pilot odebrał ponownie nie włączając kamery.
- Będę za piętnaście minut, nie musisz wydzwaniać co chwilę.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
- Jakbym nie wiedziała, powtarzam Ci, nie miałam wyboru - Powiedziała. Zaczynał ją denerwować tym pouczaniem. Nie była głupia i nie lubiła być tak traktowana. Zwróciła się do pilota oddychając z ulgą słysząc jego głos.
- Dzwonię bo są komplikacje. W jakim mieście będziesz na Illium? - Zapytała wyłączając kamerę.
Offline
- To już zależy od ciebie, jeszcze jestem na orbicie.
Kribb wzruszył ramionami i zajął się własnymi sprawami. Pojawiały się już pierwsze zabudowania przed samym miastem.
- Gdzie dokładnie zawieźć?
Odwrócił się do was kierowca taksówki.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Odetchnęła głębiej.
- W mieście, w którym się poznaliśmy, pamiętasz? - Zapytała pilota po czym zwróciła się do kierowcy
- Do portu kosmicznego, część magazynowa, ile? - Zapytała kierowce chcąc przygotować pieniądze.
Zaczęła się zastanawiać jak odebrać umówione medykamenty. Pośrednik czy powrót do Nos Astra. Bezpieczniejszą opcją był pośrednik. Jednak musiała być to zaufana osoba.
Offline
- Mniej więcej, będę w dokach.
- Ja zapłacę.
Wtrącił się Kribb i od razu przelał kredyty na konto taksówkarza. Kierowca od razu skierował pojazd do portu i trafił w największy korek.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
- Do zobaczyska - Rzekła na koniec do pilota.
- Daj znać jak będziesz czegoś potrzebować - Z tymi słowami się rozłączyła. Ponownie zaczęła grzebać w omni-kluczu chcąc znaleźć kontakt do reszty ekipy, z którą latała. Przytuliła się do Kribba. Była spięta z nerwów. Wstukała w wyszukiwarkę w kluczu hasło chcąc znaleźć technika w mieście, w którym byli. Były dwa statki do przeglądu i być może oba do naprawy.
Offline
Od razu wyskoczyło ci mnóstwo reklam i recenzji. Kontakty pozostałych osób były wygaszone i nieużywane już od miesięcy. Taksówka wylądowała na podeście startowym, Kribb odwzajemnił objęcie i kradnąc ci całusa wyskoczył z pojazdu.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Wyskoczyła z taksówki, wzięła go pod rękę i ruszyła w stronę magazynu i miejsca, w którym zostawiła swój statek sprawdzając po drodze opinie techników oraz ich dyspozycyjność. Potrzebowała kogoś na już natychmiast.
Offline
Większość najlepszych techników liczyła sobie z wszystko góry i w potężnych kwotach. W miejscu gdzie powinien być statek stała jakaś bryła przykryta ciemną plandeką. Kurz miał już kilkanaście centymetrów.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Podeszła i uniosła plandekę sprawdzając co jest pod nią.
Offline
Stał tam prom, typowo wojskowy. Bez żadnych oznaczeń za to z nabazgranymi napisami jakichś wandali.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Odetchnęła z ulgą widząc swój statek. Sprawdziła czy oprócz malowideł wandale nie pozostawili na nim uszkodzeń takich, które mogła dostrzec gołym okiem laika. Jako że się na technice nie znała nie potrafiła ocenić jego stanu technicznego. Sprawdziła raz jeszcze wyniki wyszukiwania techników pod kątem, który jest dostępny od zaraz i nie bierze bajońskich pieniędzy po czym wywołała go przez omni-klucz.
Na pewno będzie musiała statek przemalować a co jeszcze to się dopiero okaże.
Offline
Poza wgnieceniami, zarysowaniami i śladami rdzy nie wyglądał najgorzej. Jedynie przód na wysokości głowy pilota wyglądał na pęknięty.
Odebrała sekretarka o miłym głosie.
- Imię, nazwisko, nazwa jednostki, miejsce jej pobytu i zakres usług.
Do doku zawinął mocno uszkodzony frachtowiec. Ze środka wyszedł jakiś człowiek i rozglądnął się nieco. Nie odwracając całkiem do ciebie głowy, jedynie jej lewą cześć, pomachał w twoją stronę.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
- Nie jest tragicznie - powiedziała do Kribba oglądając statek. Na pewno trzeba było naprawić przód ale czy coś jeszcze? Wątpiła, lecz chcąc mieć pewność wolała sprawdzić. Pomachała do wychodzącego znajomego pilota i powiedziała do sekretarki
- Proszę mi powiedzieć za ile pan technik może być u mnie i ile za przegląd? - Odbiła piłeczkę.
- Potrzebuję kogoś na już natychmiast. Mam dwie jednostki do przeglądu, oba frachtowce. Jestem w dokach w porcie kosmicznym w Alder - Mówiąc to przywitała się z pilotem.
Offline
- Ja tu widzę jeden wielki złom.
Kribb podrapał się po brodzie.
- Dopiero za pół godziny, przegląd jednego frachtowca wynosi pięćset kredytów oraz sto za dojazd.
Pilot nie podchodził, oparł się o przód swojego frachtowca odwracając głowę od ciebie.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline