Oto Mass Effect 3 PBF!
Żniwiarze już zaczęli zbierać pierwsze rasy. Pokonać ich będzie można jedynie działając razem. Waśnie, spory i wrogość tylko ułatwią im pracę. Zostań N7, Widmem lub zwykłym bandziorem czy najemnikiem.
Nie jesteś zalogowany na forum.
- No i zaskoczyłaś...
Podniósł się i pocałował.
- Jakoś. Znalazłem sklep ze zwierzętami.
Pchnął cię na łózko i położył się obok ciebie błądząc dłońmi po twoich udach.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Pocałowała go namiętnie i zaczęła błądzić dłońmi po jego ciele.
- Jakieś plany na kolejne dwa dni? Co Ty na to żeby spędzić je razem, na przykład tutaj? - Szepnęła i ponownie go pocałowała.
Offline
Eklar tracił oddech. Obejmował cię coraz mocniej i coraz bardziej odchodził od zmysłów. Wziął twoją dłoń w swoją i mocno ścisnął szepcząc twoje imię kiedy przerwałaś na chwilę pocałunek.
Kribb chwilę bawił się twoimi wyrostkami z tyłu głowy.
- Może być... Znalazłem też Arenę Armax Arsenal, będziemy mogli potem poćwiczyć...
Wdał się w pocałunek, rozpiął ci stanik i rzucił go w kąt.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Zdjęła z niego resztę ubrań pieszcząc przy tym i nie przerywając pocałunku, chyba, że musiała.
Ułatwiła mu pozbycie się z siebie majtek i przyciągnęła go do siebie w taki sposób, że leżąc oboje na boku czuli w pełni bliskość swoich ciał nadal się całując - jeśli musiała przerwać to ponownie go pocałowała.
Offline
Objęła go swoimi nogami zaklinając je wokół jego bioder. Swoim językiem młóciła kolejną ślinę otwierając czasem szerzej usta aby ta pociągnęła się spływając po ich bliskich ciałach. Pojękiwała cicho ledwo mogąc nabrać powietrza. Z ekscytacji dostała erekcji a jej sutki uniosły się lekko do góry powiększając tym samym biust wizualnie.
"Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!
I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera...
I nigdy dość, i nigdy tak, jak tego pragnie ów, co kona!...
I znikła treść — i zginął ślad — i powieść o nich już skończona!"
Offline
Powoli i delikatnie się w ciebie wsunął. Przerwał pocałunek gładząc cię po policzku. Jęknął przeciągle i nachylił się tak żeby mógł ssać twoje sutki. Przesunął się tak żebyś sama mogła zdecydować jak będzie wyglądać ten raz.
Westchnął głośno czując jak doszłaś. Mruczał długo kiedy tak po nim spływała twoja ślina. Czując jak jest wilgotno między wami ruszył się delikatnie dwa razy. Mocniej przycisnął twoje ciało do swojego i pocałował jeszcze namiętniej. Potem wziął twoją pierś w usta.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Chwyciła wilgotny dech powietrza w swoje płuca zaś następnie wyprostowała się. Kiedy tylko odczuła jak mężczyzna ssie jej sutka - Saria cała się zaczerwieniła. Objęła tylną część głowy partnera i przycisnęła ją do swej klatki piersiowej zapychając mu swoją piersią buzie. Usadziła się wygodnie na męskości swoimi kobiecym narządami i zaczęła podskakiwać, wolną dłonią wbijając paznokcie w plecy mężczyzny a językiem muskając go po główce.
"Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!
I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera...
I nigdy dość, i nigdy tak, jak tego pragnie ów, co kona!...
I znikła treść — i zginął ślad — i powieść o nich już skończona!"
Offline
Wziął w usta tyle ile dał rady i pieścił ją językiem. Jęczał głośno jak już zaczęłaś się ruszać. Obie dłońmi masował twoje uda i talię. Co jakiś czas otwierał oczy wpatrując się w twoje nie przerywając lizania twojego biustu. Podniósł się tak żebyście oboje siedzieli a ty przy każdym ruchu głęboko ocierałaś się o niego.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Przyśpieszyła nieco tempa dociskając mocniej główkę mężczyzny do swojej piersi. Ruchy ciała quarianki zostały przepasane niepohamowanym wierceniem a także pojękiwaniem rozbrzmiewającym na pokój. Kobieta w pewnym momencie uchyliła mimowolnie usta zaś z nich wyleciał strumień lepkiej śliny spływający po brodzie aż do jej dołu. Przejechała swoim obślinionym brzuchem po ciele partnera zaś wygodnie się rozsiadłszy spojrzała mu w oczy.
- Skarbeńku... - Przerwała aby złapać oddech - Dokończysz tam czy gdzie indziej? - Zachichotała i puściła kolejny ślinotok.
"Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!
I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera...
I nigdy dość, i nigdy tak, jak tego pragnie ów, co kona!...
I znikła treść — i zginął ślad — i powieść o nich już skończona!"
Offline
Lekko podgryzał twoją pierś. Jęk z jego ust był coraz głośniejszy a jego dłonie smagały całe twoje ciało. Przymknął oczy i z lubością nadstawił się kiedy wycierałaś w niego ślinę. Kiedy zapytałaś otworzył oczy i coś niewyraźnie wymruczał trzymając twoją pierś w ustach. Potem znowu westchnął czując kolejne strumyki śliny.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Przerwała na chwilę podskakiwanie aby jej luby tak szybko nie wszedł w stan całkowitej ekscytacji. Objęła dłonią jego tył głowy i zabrała z trudem od swojej piersi chichocząc cicho zaś to zrobiwszy - przystawiła go do drugiej. Puściła kilka kropel śliny ocierając się o kochanka i wróciła do skoków nadając igraszkom błyskawicznego tempa. Śliniła się przy tym wydając głośne jęki przepasane z pomrukiwaniem.
"Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!
I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera...
I nigdy dość, i nigdy tak, jak tego pragnie ów, co kona!...
I znikła treść — i zginął ślad — i powieść o nich już skończona!"
Offline
Jęknęła gdy on przerwał pocałunek. Obróciła ich tak aby to ona była na górze i zaczęła poruszać biodrami pochylona nad nim pod odpowiednim kątem. Zaświeciła się od biotyki z pomocą której zaczęła go pieścić. Po chwili ponownie zmieniła pozycje na swoją ulubioną w której oboje siedzieli i czuli bliskość swoich ciał - lotos.
Offline
Tym razem biorąc drugą pierś prawie całą do ust mocno zacisnął oczy i ledwo łapał oddech wydając pomruki. Po chwili poczułaś jak robi ci się cieplej a on mocniej zaciska dłonie na twojej talii. Oparł się na tobie całym ciężarem i tylko co jakiś czas lekko przejechał paznokciami po twoich bokach.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Wskutek ciężaru lubego kobieta już nieco zmęczona igraszkami poleciała na plecy. Wydała z siebie kilka krzyków przemieszanych jękiem zaś następnie poczęła się wiercić. W pewnym momencie dopadł ją zastrzyk miłosnego łaskotanie w środki, kobieta nie mogąc wytrzymać takich przyjemności rzucała się pojękując.
"Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!
I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera...
I nigdy dość, i nigdy tak, jak tego pragnie ów, co kona!...
I znikła treść — i zginął ślad — i powieść o nich już skończona!"
Offline
Opadł na ciebie i jeszcze nie wychodząc lizał Cię po szyi. Jak jeszcze się tak rzucałaś to wsunął dłoń między was i pieścił Cię dodatkowo przedłużając twoją ekstazę.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Rzucała się lżej niż wcześniej. Tym razem były to delikatne rzuty i wiercenie niżeli poprzednim czasem. Quarianka odczuwała stan całkowicie jej obcy. Podczas dwóch poprzednich aktów bliskości nie doszła do tego. Saria wierciła się jęcząc mimowolnie i odpychając swojego partnera od siebie.
"Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!
I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera...
I nigdy dość, i nigdy tak, jak tego pragnie ów, co kona!...
I znikła treść — i zginął ślad — i powieść o nich już skończona!"
Offline
Jeszcze chwilę Cię pieścił a potem i on już był u kresu sił. Pocałował cię namiętnie a potem położył się obok mocno Cię przytulając.
- Kocham Cię słonko...
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Z trudem odetchnęła po pocałunku i cała spocona położyła swoje dłonie bezradnie na ciele mężczyzny. Przymknęła oczy i przysłoniła swoimi włosami twarz mężczyzny.
- Ja ciebie też skarbeńku - Zachichotała - Ubierzesz mnie potem? - Otarła głowę o ciało partnera.
"Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!
I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera...
I nigdy dość, i nigdy tak, jak tego pragnie ów, co kona!...
I znikła treść — i zginął ślad — i powieść o nich już skończona!"
Offline
- No nie wiem, nie wiem... Tak ładnie wyglądasz...
Powoli głaskał Cię po głowie i mówił cichym, spokojnym głosem. Objął Cię tak żebyś rozpływała się w jego ramionach.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Rozpłynęła się w ramionach partnera ciągnąc nosem.
- Powinieneś zapuścić długie włosy. Mogłabym Cię wtedy głaskać.
"Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!
I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera...
I nigdy dość, i nigdy tak, jak tego pragnie ów, co kona!...
I znikła treść — i zginął ślad — i powieść o nich już skończona!"
Offline
- Będzie niewygodnie pod hełmem.
Delikatnie przeciągnął dłonią po twojej nodze zakładając ci dół kombinezonu.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Uniosła lekko swoją posturę do góry aby partnerowi było łatwiej ją ubrać.
- Przesadzasz... Ja mam długie włosy a nie narzekam. No może czasami... Idzie się przyzwyczaić.
"Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!
I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera...
I nigdy dość, i nigdy tak, jak tego pragnie ów, co kona!...
I znikła treść — i zginął ślad — i powieść o nich już skończona!"
Offline
- Powiedziała kobieta której atutem są długie włosy.
Lekko poklepał cię po policzku.
- Łysa czacha też jest dobra. Co chcesz teraz robić? Jakby nie patrzeć mamy całe dnie tylko dla siebie.
Wrócił do twoich ust. Pochylił się tak żebyś jak najbardziej się o niego ocierała przy każdym ruchu. Pieścił językiem twoje podniebienie. Dłońmi wodził po twoich plecach co jakiś czas lekko je drapiąc.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Objęła go za ramiona odpowiadając na pocałunek - wsadzając mu język daleko w usta i naśladując jego ruchy. O ile było to możliwe zbliżyła swoje biodra do jego jeszcze bardziej i powoli nimi poruszała ocierając się przy tym o niego.
Offline
Cicho pojękiwał bawiąc się twoim językiem. Objął cię mocno i co jakiś czas sam poruszał biodrami nadając ci szybsze tempo. Poczułaś jak kilka kropel śliny ucieka kącikiem twoich ust.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Zajarzyła się od biotyki nadal go całując. Pochyliła się jeszcze bardziej by utrzymać szybsze temp i dać mu możliwość zmiany pozycji.
Offline
Nieco się pochylił i zaczął jeździć językiem po twojej szyi. Jego jęki stawały się coraz bardziej przeciągłe. Mocno zacisnął oczy i tracił już oddech.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
- Pójdziemy się nachlać za wszystkie czasy! - Zaśmiała się cicho i pociągnęła nosem.
- Ale najpierw dokończ mnie ubierać.
"Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!
I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera...
I nigdy dość, i nigdy tak, jak tego pragnie ów, co kona!...
I znikła treść — i zginął ślad — i powieść o nich już skończona!"
Offline
Krzyknęła sięgając szczytu extazy świecąc się jak żarówka. Zmieniła pozycję na tradycyjną.
Offline
- Ty straszny leniu...
Zaśmiał się i dokończył cię ubierać.
- To prowadź, który bar jest najlepszy na całej Cytadeli?
Kilka razy wykrzyknął twoje imię i kończąc wsunął język daleko w twoje usta. Podrapał cię po prawym biodrze.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Przyjęła jego język i zaczęła się nim bawić lekko go przygryzając. O ile było to możliwe zbliżyła swoje biodra do jego jeszcze bardziej i przyciągnęła go do siebie mocno obejmując.
Offline
Spojrzała na Eklara przez maskę dziwnym wzrokiem a następnie wstała z łóżka podnosząc się ociężale i nie chętnie.
- Prowadź? Jeszcze nie wyszliśmy - Burknęła i podeszła do drzwi po czym otworzywszy je wyszła z pokoju nie czekając na partnera.
- Do Nora Chora! - Charkała pod maską.
"Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!
I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera...
I nigdy dość, i nigdy tak, jak tego pragnie ów, co kona!...
I znikła treść — i zginął ślad — i powieść o nich już skończona!"
Offline
Kribb przekręcił się tak żebyście oboje leżeli na boku. Przytulił cię mocniej i przerwał pocałunek ciągnął za sobą nitkę śliny. spojrzał ci głęboko w oczy i uśmiechnął się lekko.
Zaraz przybiegł do ciebie.
- Nora Chory to nie jest ta-speluna-gdzie-dostaje-się-omni-ostrzem-pod-bok?
Szedł po twojej prawej stronie trzymając cię za dłoń.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Przerwała i wytarła nitkę. Patrzyła mu w oczy uśmiechając się przy tym. Trwaj chwilo, trwaj.
Skradła mu całusa. Leżeli tak dłuższą chwilę jakby oboje chcieli by ten moment zapadł im głęboko w pamięć.
- Kocham Cię - Szepnęła głaszcząc go po policzku.
Offline
- Jakie omni-kluczem? Toż to najlepsza speluna na Cytadeli! - Zaśmiała się charkliwie i wyszła z budynku. Kierując swoje kroki do najbardziej znanej speluny i ściskając dłoń partnera.
"Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!
I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera...
I nigdy dość, i nigdy tak, jak tego pragnie ów, co kona!...
I znikła treść — i zginął ślad — i powieść o nich już skończona!"
Offline
Mocno się w ciebie wtulił, przymknął oczy i miło westchnął głośno.
- Ja ciebie też...
Przykrył was kołdrą i lekko pocałował cię w szyję.
- To co, stolik w kącie? Przynajmniej będzie dobry widok.
Rozejrzał się po lokalu zapełnionym ludźmi i turianami. Kilku krogan ochroniarzy obrzuciło was niechętnym wzrokiem.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
- Tak. Zdecydowanie stolik na uboczu, w końcu będzie można się pośmiać i popatrzeć - Stwierdziła a następnie puszczając dłoń partnera udała się do jednego ze stolików z boku i usiadła przy nim.
"Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!
I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera...
I nigdy dość, i nigdy tak, jak tego pragnie ów, co kona!...
I znikła treść — i zginął ślad — i powieść o nich już skończona!"
Offline
Zasiadł naprzeciw ciebie.
- To co pijemy?
Jeszcze zanim skończył mówić podszedł do was jakiś quarianin z kombinezonem w barwach komandosów z batalionu Kal'Reegara.
- To na ciebie mówią Solar?
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Mogłaby tak leżeć przez całą wieczność w jego ramionach. Rzeczywistość jednak nie dała za wygraną i przypomniała im o sobie poprzez nagłe uczucie głodu u niej. Zerknęła na klucz i spytała.
- Głodny? Idziemy coś zjeść? Może się wybierzemy do Nory? - Zapytała wpadając na pewien pomysł odnośnie zebrania ekipy. Skradła mu całusa.
Offline
Spojrzała na komandosa niewinnym wzrokiem zza hełmu i odparła poważnym tonem głosu.
- Nie wydaje mi się. To musi być pomyłka - Stwierdziła.
"Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!
I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera...
I nigdy dość, i nigdy tak, jak tego pragnie ów, co kona!...
I znikła treść — i zginął ślad — i powieść o nich już skończona!"
Offline
Przeciągnął się i skradł ci całusa.
- Jedzenie w Nora Chory? Pierwsze słyszę...
Pogłaskał cię po policzku.
- A co ci tak śpieszno?
Przeskanował cię omni-kluczem.
- Nie jesteś podporucznik Saria Rusia? Kilka dni temu nie składałaś podania o wycofanie ze służby?
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
- Nie śpieszno, po prostu zaświtało mi, że mogłabym tam znaleźć ekipę, po drodze moglibyśmy coś zjeść. Zgłodniałam - Powiedziała głaszcząc go po grzebieniu. Zaburczało jej w brzuchu ale nie ruszyła się z łóżka nadal się do niego tuląc.
Skradła mu całusa.
Offline
- No dobra... Załóż tylko coś fikuśnego żeby było na czym oko zawiesić w trakcie nudnych poszukiwań.
Zachichotał i puścił ci oko. Lekko uszczypnął cię w bok i powoli zwlókł się z łóżka. Zaczął zbierać porozrzucane ciuchy i się w nie ubierać.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
- Nie, nie jestem podporucznikiem - Stwierdziła spoglądając na komandosa i kładąc swoje dłonie na kolanach
- Da mi pan spokój? Przyszłam tutaj się nachlać a nie odpowiadać na pytania.
"Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!
I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera...
I nigdy dość, i nigdy tak, jak tego pragnie ów, co kona!...
I znikła treść — i zginął ślad — i powieść o nich już skończona!"
Offline
Wstała i założyła bieliznę po czym włożyła spodnie. Wzięła jedną z pozostałych dwóch bluzek tą bardziej przyległą i z większym dekoltem i włożyła ją na siebie. Zdjęła szpilki i wsunęła nogi w glany po czym je mocno zawiązała. Wzięła kurtkę, w której kieszeni miała schowany pistolet i włożyła ją na siebie. Czekała na niego przy drzwiach.
Szli do Nory po drodze szukając jakiegoś fastfooda. Gdy tylko takiego znalazła od razu podbiegła i poprosiła dwa razy cokolwiek to było i zapłaciła. Następnie ruszyli dalej idąc powoli by na spokojnie zjeść cokolwiek to było przed wejściem do Nory. Gdy dotarli wzięła go za ręką i pociągnęła do baru gdzie zamówiła dwa drinki i położyła na ladzie kredyty z napiwkiem pytając barmana czy czasem nie bywa tu ktoś kto szukałby pracy. Podziękowała za informacje i rozglądnęła się po sali obejmując przy tym Kribba w pasie.
Offline
- To dziwne bo moje dane mówią co innego.
Rzucił na stół starą wojskową torbę mogącą pomieścić hełm.
- Nie wiem po co kłamiesz Solar, w Wędrownej Flocie nadal masz przyjaciół.
Siknął na pożegnanie i odszedł. Eklar w trakcie całego zajścia milczący teraz spojrzał na torbę a potem na ciebie.
- O co mu chodziło? Co jest w tej torbie? I czemu mówi "Solar"?
W sumie za drinki i jedzenie zapłaciłaś dwadzieścia cztery kredyty. Barman jedynie wzruszył ramionami twierdząc, że większość klientów lokalu szuka jakiejś roboty. W oczy ci wpadła trójka quarian rozmawiająca przy stoliku w kącie. Po chwili jeden z nich odszedł zostawiając coś na stoliku. Kribb rozejrzał się.
- Banda moczymord i tyle. Na pewno chcesz tutaj być? To raczej nie miejsce dla takich ślicznotek.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Spojrzała po odchodzącym komandosie a następnie po torbie. Zastanowiła się chwilę nad tym co może być w środku po czym spojrzała na swojego partnera.
- Solar to mój stary pseudonim - Charknęła przez maskę a jej dłonie powędrowały do torby.
- Nie wiem o co mu chodziło. Pewnie jakiś typ, którego uratowałam przed behemotem - Ściszyła ton głosu i uchyliła torbę.
"Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!
I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera...
I nigdy dość, i nigdy tak, jak tego pragnie ów, co kona!...
I znikła treść — i zginął ślad — i powieść o nich już skończona!"
Offline
- Nie wspominałaś o tym. A skąd akurat takie przezwisko?
Nachylił się do ciebie konspiracyjnie. W torbie było pięć tysięcy kredytów.
- Poza tym nie wyglądał mi na takiego, którego trzeba ratować. Widziałaś jego oznaczenia na kombinezonie?
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline
Zamknęła torbę bez zbędnych sensacji. Nie chciała zwracać na siebie uwagi.
- Nie wiem czemu takie a nie inne. Po prostu i tyle - Stwierdziła kładąc swoje palce na masce a potem przyjechała po niej palcami - Nie patrzyłam ani mnie to nie interesuje. Zamów coś do picia i skończmy temat.
"Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!
I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera...
I nigdy dość, i nigdy tak, jak tego pragnie ów, co kona!...
I znikła treść — i zginął ślad — i powieść o nich już skończona!"
Offline
Skinął na barmana.
- To chociaż powiedź co jest w torbie.
Wbił w ciebie zaciekawiony wzrok, cały aż się wiercił na krześle.
"I stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - Robert Oppenheimer
Offline